* Oczami Teneshy:
' Broń Kronosa pojawiła się w jego ręce: dwumetrowy sierp, w połowie z niebiańskiego spiżu, w połowie ze stali śmiertelników. Sam widok ostrza sprawił, że ugięły się pode mną nogi. Ale zanim zdołałem zmienić zdanie zaatakowałem'

Widziałam go już kilkanaście razy w moich snach. Kilka lat temu, rysowałam go trzymającego na swoich barkach nieboskłon. ( skąd wiedziałam, ze to on?) Od dziecka kocham mitologię Grecką, jest bardzo bliska memu sercu.
Zgasiłam światło w łazience i wróciłam do pokoju. Usiadłam przy biurku, wzięłam ołówek i kartkę. Szkicowanie zawsze mnie uspokajało. Oparłam się o rękę i zaczęłam szkicować. Na początku ten rysunek nie przypominał nic, po czym gdy się przyjrzałam bardziej zobaczyłam, że moja ręka sama naszkicowała to co miałam w głowie. Młodego chłopaka z mieczem, patrzącego się na coś z przerażeniem.
Nie rozumiałam tego. Widziałam go dokładnie. Oczami jakieś dziewczyny. Ledwo wytrzymywał, oddychając głęboko.
Zgasiłam światło w łazience i wróciłam do pokoju. Usiadłam przy biurku, wzięłam ołówek i kartkę. Szkicowanie zawsze mnie uspokajało. Oparłam się o rękę i zaczęłam szkicować. Na początku ten rysunek nie przypominał nic, po czym gdy się przyjrzałam bardziej zobaczyłam, że moja ręka sama naszkicowała to co miałam w głowie. Młodego chłopaka z mieczem, patrzącego się na coś z przerażeniem.
Nie rozumiałam tego. Widziałam go dokładnie. Oczami jakieś dziewczyny. Ledwo wytrzymywał, oddychając głęboko.
Wokół niego odbywała się jakaś walka. Zerwałam się, ściągnęłam bluzę z krzesła po czym jak najszybciej wyszłam z pokoju, żeby nie obudzić mamy. Moje wymywanie zdarza się coraz częściej. Od kilku miesięcy.
Jak najciszej wyszłam na dwór czując się obserwowana. Narzuciłam kaptur na głowę. Jutro zapytam się Grovera o co chodzi. On na pewno mi wytłumaczy...jednak czemu on był w w moim śnie?
Usiadłam na pobliskiej ławce.
' Nie poddawaj się Tenesho'
Rozejrzałam się, za osobą, która mogła to powiedzieć, ale nikogo nie było. Zaczął się jakiś koszmar.
' Wdech i wydech'
Wstałam i ruszyłam w kierunku dziedzińca , który zaczął żyć. Z znikąd zaczęli się pojawiać jacyś dziwni ludzie. Mieli niemal dwa metry wzrostu. Patrzyli prosto na mnie. Przełknęłam ślinę idąc dalej.
Nie rozumiałam tego, co się dzieje.
- Cześć- odwróciłam się i zobaczyłam Grovera.
- Co ty tu robisz?- zapytałam rozglądając się dokoła.- Co tu się dzieje?
- Byłem w pobliżu.
- W środku nocy chodzisz po Chicago?- uniosłam wysoko brwi. Zaczął się miotać.
- Co ty tu robisz?
- Miałam koszmar, przyśnił mi się chłopak, On walczył...i ledwo wytrzymywał..
- Z kim?- narzucił kaptur na głowę.
- Nie wiem. Z jakimś chłopakiem. Miał taki miecz jakie mamy na lekcji historii.- jego twarz spoważniała. Jego usta poruszyły się w słowie " Percy'- Co za Percy.
- Co, nie...o co ci chodzi?
- Grover...tak ten chłopak ma na imię...ty coś wiesz- przełknął ślinę rozglądając się dokoła.
- Jesteś w niebezpieczeństwie.
- Niby czemu. Grou? Co ty wyprawiasz?- złapałam go za bluzę.- Co się dzieje? To tylko koszmary co nie.
- To się działo naprawdę. Śnił się Percy Jackson.
- Percy...jaki?
- Syn Posejdona- ściszył głos. Wybuchłam śmiechem, patrząc na niego jak na idiotę.
- Kłamiesz...Posejdon to bóg. On nie ma dzieci i nie istnieje.
- istnieje...musimy iść po twoją mamę- dodał pociągając mnie za rękaw- Chodź musimy obudzić twoją mamę.
- Grover- wykrzyknęłam.
- Ciszej...oni nas...widzisz ich- brodą wskazał na wyrośniętych goryli. Pokiwałam głową.- Oni są niebezpieczni. Musimy iść.
- Wyjaśnij mi to.
- Zrobię to w samochodzie. No chodź!
- Czemu jestem w niebezpieczeństwie?- przewrócił oczami.
- Jesteś gorsza od Percy'ego. Twoja mama ci powie.
- Co powie?
- Twój ojciec To Apollo. Bóg piękna i sztuki!
"Oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze niż moment, gdy ono na człowieka spada."