
Przez całą drogę do domu Nico, starałem się wypytać Grovera o moją
dziewczynę i z każdą chwilę coraz bardziej obawiałem się, że zaraz nie
wytrzymam i pierwszy raz w życiu zacznę klnąć na Grovera.
- Grover, gdzie jest Annabeth?- Spytałem
piorunując go wzrokiem.- Przez cały rok milczała.
Warga mu zadrgała, chciał coś
odpowiedzieć, ale wtedy usłyszałem znajomy głos.
- Percy, jak tyś wyrósł- odwróciłem głowę,
i zobaczyłem uśmiechniętego Chejrona. Był ubrany w pomarańczową obozową
koszulkę, i miał przewieszony łuk.
- Cześć Chejronie- uśmiechnąłem się słabo.
Mój entuzjazm nie był za mocny na jego widok, co widocznie go zmartwiło.- Nieźle
wyglądasz.
- Za to ty wyglądasz, jakbyś dopiero, co
zobaczył ducha.- Westchnąłem.- Chodź przejdziemy się.
- Miałem iść do Nico.
- On rozmawia z Frankiem.
- Grover zaraz przyjdę- tak szybko pokiwał
głową, że wydało mi się, że zaraz mu odpadnie.
- Mam cię na oku- dodałem, po czym
ruszyłem z Chejronem w kierunku mojego domku.- Co się tu dzieje?
- Nie rozumiem.
- Nigdzie nie ma Clarisse, i Annabeth-
westchnął.
- Nic nie trawa wiecznie.
- Zaczynam się obawiać. Myślałem, ze,
chociaż na razie będziemy mieli spokój.
- Percy, nie chciałem cie martwić, ale
rzymianie, zaczęli się buntować.
- Raczej Oktawian ich buntuje- warknąłem.-
Nigdy nie przepadał za Grekami.- Centaur wzruszył ramionami.

- Tak było od wieków.
- Jak nie połączymy sił, nie pokonamy
tytanów.
- Coś się wymyśli.
- Szykuje się kolejna wojna, co?
- Niestety tak...Niestety. Życie herosa
nie jest łatwe.
- zauważyłem- przeczesałem nerwowo włosy.-
Ostatnim razem ledwo daliśmy radę.
- Daliśmy...No właśnie..Teraz też damy.
- Ale wtedy była Annabeth- spuścił głowę.
- Nie myśl o tym Percy.
- Dlaczego nie chcecie mi powiedzieć,
prawdy?
- Bo...Idź...Nico z tobą pogadać.
- Jasne, znowu jestem zbywany. Cudownie.
***
Było to dość dziwne miejsce, nigdy nie widziałam pola treningowego,
na którym walczy się mieczem, albo strzela się z łóżku, najdziwniejsze jednak
były domki, każdy był całkiem inny od poprzedniego, niektóre były wręcz
groteskowe, ciekawe, kto w nich mieszka. Jednak mimo wszystko było tu całkiem
ładnie, wokół znajdowały się ogromne połacie lasu a mniej więcej pośrodku obozu
znajdowała się wielkie jezioro o lazurowym kolorze, wszędzie wyczuwalny był
zapach świeżości, nie było tu spalin samochodowych ani innych zanieczyszczeń
jak w mieście, było po prostu pięknie, tak naturalnie, człowiek mógł poczuć się
tu naprawdę wolny, zaczynało mi się tu, co raz bardziej podobać, kto wie może
naprawdę zostanę tu na dłużej.
- Hej uważaj- w jednej chwili zostałam przygnieciona do ziemi,
przez jakąś dziewczynę. Popatrzyłam prosto w jej brązowe oczy i ledwo
powstrzymałam się od głośnego westchnięcia.
' Ależ ona ładna'
Dziewczyna zsunęła się na ziemię obok, nie spuszczając mnie z
oczu.
- Nic ci nie jest?- Spytała aksamitnym głosem. Pomrugałam i
powiedziałam coś mądrego:
- cześć.
Zachichotała, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Przy okazji jest
bardzo ładna, gdy się uśmiecha.
- Cześć...Piper jestem- wyciągnęła rękę w moim kierunku.
Uściskałam ją.
- Tenesha Tale.
- Jesteś tu nowa tak?- Pokiwałam głową- Nie żałuj. Jest tu
cudownie. Chodź- pomogła mi się podnieść.- Będziesz się tu uczyć walki na
miecze, strzelania z łuku...
- A z kim będę w domku?
- Na razie będziesz w domku jedynastym- odparła wesoło.- Do póki, twój
boski rodzic cie nie uzna.
- A kto jest twoim boskim rodzicem?
- Afrodyta- w jej głosie zabrzmiała gorycz- Wolałabym Atenę, no,
ale cóż. Nie mogłam o tym zadecydować.
- Ta...To zrozumiałe. A znasz Grovera?
- kto by go nie znał? To on odnalazł najpotężniejszych herosów-
odparła dumnie.
- Ciebie?- Zarumieniła się.
- Nie. Dzieci wielkiej trójki. Córkę Zeusa- Thalię, Syna
Posejdona-...
- Percy'ego- wtrąciłam. Popatrzyła na mnie marszcząc brwi.- Grover
coś wspominał.
- On dużo gada...
- Zauważyłam i je sztućce- wybuchła śmiechem.
- Dobrze, ze masz dobry humor, bo Pan D. Ostrzegam.
- Pan D.?
- Dionizos...Niby jest łagodniejszy, ale ostrzegam...
- Jacy są bogowie? Rozmawiasz z swoją mamą?
- Nie. Bogowie mają swoje sprawy.
- Czyli my ich nie interesujemy.
- Oni zawsze byli nieco samolubni.
- Nieco.
Już wiem, dlaczego Annabeth tak się wkurzyła. No właśnie mam
sprawę do załatwienia.
- Gdzie znajdę Percy'ego Jacksona?
- Od godziny jest na arenie do szermierki, i walczy z Nickiem a
Grover im kibicuje, a co?
- Mogłabyś mnie tam zaprowadzić?- Uśmiechnęłam się do niej.
- jasne. Czemu by nie- uśmiechnęła się do mnie promieniście.
- Dlaczego to..- Urwałam.
- Dlaczego co?- Zachichotała.
' Ach ten głos'
- Masz taki cudny głos. Też tak chce!- Wybuchła śmiechem, widząc
jak tupnęłam nogą.
- Myślę, ze się zaprzyjaźnimy.
- Też tak myślę.
- O to oni- palcem wskazała na mojego przyjaciela Grovera, i
chłopaka, którego widziałam. Patrzyli na nas. Grover coś mówił do Percy'ego, a
on się od czasu do czasu uśmiechał.
- Na co oni się tak gapią?- Warknęłam.
- Grover może chce cie poderwać, a Percy- posmutniała.
- Co takiego Percy?
- Jego dziewczyna Annabeth nie powróciła z wyprawy... A on ją
kocha najbardziej na świecie. Znali się sześć lat.
' I ona go zostawiła'
' Przekonaj go'
- Cześć chłopaki- rzuciła wesoło Piper.- Poznajcie Teneshę.
- Cześć- uśmiechnął się Grover, chwytając mnie w uścisku.
Zaśmiałam się.
Odsunął mnie od siebie. Spojrzałam na Percy'ego.
- Czołem.
- Cześć, a więc ty jesteś synem boga mórz.
- Tak, to ja.
Sięgnęłam do kieszeni, wyczułam tam naszyjnik z glinianymi
paciorkami.
- Możemy pogadać na osobności?- Pokiwał głową, po czym ruszyliśmy
w nieznanym mi kierunku.- Jacy są bogowie?
- Zależy, którzy mój ojciec jest...Spoko...No chyba, ze się
wkurzy.
- Często to robi?
- Niekiedy.
- Jesteś jego ulubieńcem.
- Mam taką nadzieję- zaśmiałam się.
- Słyszałam o Annabeth- popatrzył na mnie poważnie i pożałowałam,
ze wtrąciłam ten temat. Jego oczu są przerażające.- Wybacz.
- Nie, przepraszam- odwrócił głowę.- Po prostu..Wiesz co z nią?
Wszyscy ukrywają przede mną prawdę.
Rozejrzałam się, przyglądało nam się sporo osób.
- Ty jesteś Tenesha- odwróciłam głowę i zobaczyłam centaura.
- Tak, to ja- uśmiechnęłam się słabo.- Miło mi.
- Nam również. Chodź pokaże ci domek.
- Najpierw chce pogadać, z Percym.
Centaur wymienił nerwowe spojrzenie z Groverem.
- Co przede mną ukrywacie?- Warknął. Widziałam, ze jest
zrozpaczony.
- Nic mu nie powiedzieliście?
- Nie, i lepiej dla niego.
- Chce wiedzieć- warknął. Popatrzyłam na niego, tak samo
reagowałam, gdy mój ' ojciec' mam na myśli ojczyma, z którym się
przyjaźniłam...Gdy dowiedziałam się o jego śmierci.
- Percy, to nie czas i pora.
- No właśnie- wtrącił się Grover.
- Kłamstwa nic dobrego nie przyniosą- odparłam spokojnie.
- Ty wiesz, coś na jej temat?
' Rozmawiałam z nią'
- Tak, i chce byś...Musisz to zrozumieć.
- Co?
- Ona..
- Clarisse wróciła!!
' Cholera. Co to za Clarisse. Oni mają tak zawsze? Nigdy nie dają
dojść do słowa?'
***
Po półgodzinnym tupaniu, nogą i wysłuchiwaniu dziewczyny o imieniu
Clarisse traciłam cierpliwość, z reszta Percy też. Temat Annabeth był dla niego
ciężki.
- Nie damy rady. Jej wojska, są..- Urwała. Spojrzała na
Percy'ego.- To przez nią,.
- Przez kogo?
- Oszukała nas- warknęła Clarisse- A my jej ufałyśmy.
' No to klops'
- Percy..
- Cicho Tenesho- warknęłam pod nosem- Mów Clarisse. O kogo ci
chodzi.
- O kogo...O kogo...O Annabeth...Zdradziła nas..
- Nie.
- Tak...
- Co ty mówisz?
- Annabeth przeszła na stronę tytanów- stojący obok mnie Percy
zrobił coś, czego po nim się nie spodziewałam. Upuścił miecz.
Popatrzyłam na Percy'ego z niepokojem. Nie wyglądał najlepiej. Z
resztą co się dziwić.
Bałam się, ze zrobi coś złego i głupiego z żalu.
' A ty co byś zrobiła, gdybyś usłyszała, ze twoja dziewczyna
przeszła na stronę tytanów?'
- Percy...Echem...To- spojrzał na mnie i od razu pożałowałam, że
sie odezwałam. Zamknęłam swoją piękną jadaczkę, czując jego spojrzenie.
Nieco przerażające przy okazji.
W kieszeni czułam naszyjnik z paciorkami, jaki dała mi Annabeth.
Muszę mu wytłumaczyć. Muszę.
- Rozejść się i wracać do zajęć- wykrzyknął centaur. - Tenesho
pójdziesz ze mną dobrze?- Pokiwałam dość niechętnie głową. Musze pogadać, z
Percym. No i z Piper- obejrzałam się za siebie. Ciągle tam stała, ledwo
powstrzymując łzy. Które zalśniły w jej pięknych oczach.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na centaura. Patrzył na Percy'ego.-
Przykro mi.
- To nie może być prawda!- Warknął.- Nie ona. Clarisse nas kłamie!
- Po co miałabym to robić?- Spytała oburzona.
- Bo zazdrościłaś, ze...
- Trzymajcie mnie bo zaraz mu wpieprzę.
- Annabeth nie przeszła na stronę tytanów!- Wykrzyknął
zdruzgotany.- Nie wierze w to.
- Musisz- warknęła dziewczyna o imieniu Clarisse- Twoja cudowna
dziewczyna się zbuntowała! Zastanawiam się tylko, czy nie działała po stronie
tytanów już prędzej.
Percy za jednym zamachem sięgnął po miecz, i skierował go w stronę
Clarisse.- Cofnij to.
- Percy, Clarisse spokojnie- polecił Grover.
- Percy, uspokój się błagam- poprosiła Piper, podchodząc do nas.
Rozpłakała się, a ja nie wiedziałam co mam zrobić by jej pomóc. Przytuliła
Percy'ego.
Strącił jej rękę, po czym odwrócił się i ruszył w innym kierunku.
- Przypilnuje go- oświadczył Nico Di Angelo.
- Ja też- dodała Piper.
Pobiegli w stronę jaką poszedł Percy.
Patrzyłam jak ich sylwetki znikają, mi z pola widzenia po czym
spojrzałam na Grovera.
- To nie może być prawda.
W jego głosie było słychać rozpacz, drgała mu warga i wyglądał
jakby miał się rozpłakać.
Spuściłam głowę. Właśnie, ze może.
- Też nie chce w to wierzyć- westchnął centaur.- A tak przy
okazji...Chejron jestem- spojrzał na mnie.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Chwila...Ty..Ty uczyłeś Achillesa?- Pokiwał głową.
- Aha.
- Wow- zaśmiał się- A ta Annabeth była kimś ważnym?
- Dla obozu? Wiele razy wymyślała jakąś mądrą strategię...Trafiła
tu mając siedem lat. Zawsze miała jakiś pomysł.
- Jak poznała się z Percym?
- O to musisz spytać go. A teraz chodźmy. Pan D czeka.
Percy:
' To nie może być prawda!' Ona by tego nie zrobiła. Wszyscy, ale
nie ona. Nie moja pani mądralińska.
- Dlaczego mi to zrobiłaś?- Wykrzyknąłem zrozpaczony padając na
kolana, na piasek.
Wiem, że mnie nie słyszy i powinienem być twardy. Ale nie
potrafię. Tyle razem przeszliśmy. I co ona chce to zaprzepaścić?
- Percy- podniosłem głowę i zobaczyłem Nico.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Percy, rzucanie się na Clarisse nic ci nie da- dołączyła do nas
Piper.
- Nie wtrącaj się! Ktoś pytał cię o zdanie?
- Nie wrzeszcz.
- To dajcie mi spokój!
- Percy- usiadła obok mnie.- Wiem, ze ci ciężko.
- Nie wiesz, a teraz spadajcie.
- Jaki ty jesteś uparty- mruknął zirytowany Nico.
- ODWAL SIĘ! I TY TEŻ- Spojrzałem na Piper.
- Wydzieranie się na cały regulator nic ci nie da- dodał syn
Hadesa.
- Czy wy nie rozumiecie, ze chce być sam?- Spytałem siadając po
turecku i patrząc na zatoczkę.
I pomyśleć, ze kilka lat wcześniej pod jej wodą przeżyłem
najlepszy pocałunek na świecie.
' - Glonomóżdzku, Clarisse nas zabije, ze tak długo nas nie było-
roześmiała się.
Szliśmy za rękę w stronę domku Ateny.
- A co mnie to- wzruszyłem ramionami.- To oni nas tam wrzucili.
- Czasem jesteś gorszy od niej.
- Ach tak?- Pokiwała głową.
Dopiero teraz dotarło do mnie, ze dygocze z zimna. Ściągnąłem
bluzę i narzuciłem na jej ramiona.
- Ale kochany również.
- Dlaczego jestem gorszy.
- Bo tak.
- Co mam przez to rozumieć?- Spytałem uśmiechając się chyrze.
- To, ze cholerny głupek z ciebie.
- Ach tak...Jak ten głupek cię złapie- rzuciła się biegiem przed
siebie, śmiejąc się jak głupia.
Biegłem za nią, miała nadzieję, ze ją nie dogonię.
No cóż, przeliczyła się.
Dogoniłem ją po czym wziąłem na ręce i okręciłem wokół własnej
osi.
Zarzuciła mi ręce na szyi, wtulając się we mnie i piszcząc z
uciechy.
- No co ja widzę- uspokoiłem się, lecz miałem takiego pecha, że zahaczyłem
o jakiś korzeń i wylądowałem na ziemi, a Annabeth na mnie,.
Nie żebym narzekał, ale następnym razem ja chce być na górze.
- Kilka lat wcześniej chcieliście się udusić- zobaczyłem nasza
przyjaciółkę Thalię, zbliżającą się do nas z uśmiechem.
- Stare dzieje- oświadczyłem.
- No mam nadzieję.
- Ruszył swoje szare komórki- moja dziewczyna uśmiechnęła się
szeroko. Zrobiłem obrażoną minę, co rozbawiło dziewczyny.
- No, cóż nie chce wam przeszkadzać, ale chyba coś mi wisicie.
- Ach tak?
- Tak. Frytki, i cole.
- Idź sobie Thalio!- Rozkazałem.
- No Percy.
- No idź.,
- No nie bądź świnia.
- No weź mnie nie wyprowadzaj z równowagi.
- No bo zaraz ci przywalę.
- No zaraz zrobię, popis wodny tego stulecia.
- No weźcie się ogarnijcie- wtrąciła Annabeth kręcąc rozbawiona
głową.- Ruszaj tyłek.
- Ty po jej stronie.
- Kobieta, zawsze stanie po stronie kobiety.
- Nie zawsze- szepnęła mi na ucho, na co się uśmiechnąłem- Ty
jesteś dla mnie ważniejszy.
- A jakby było inaczej...To źle by się skończyło.
- Jakby mi coś odbiło przypomnij mi, dobrze?
- Nawet nie próbuj zapomnieć.'
- Percy- Nic usiadł po mojej prawej stronie- Znajdziemy sposób by
ocalić Annabeth.
- No i co?- Parsknąłem- Przecież ona woli ode mnie tytanów.
- Nie wiesz jak było.
- Clarisse wie...Obiecała mi. Przysięgała...- Spuściłem głowę.
- Percy- Piper objęła mnie ramieniem, i tym razem się nie
wyrwałem. Wtuliłem się, w nią, zaciskając powieki, by nie zacząć przy nich
ryczeć. Nie wypada, w moim wieku, co nie.
Głaskała mnie po włosach, szepcząc słowa otuchy.
- Damy rade- odezwał się Nico.- Już nie raz byliśmy w tarapatach.
Wtuliłem się w Piper, nie odzywając się.
Wyobrażałem, sobie, że to Annabeth. I że to głupi koszmar.
Ale najwyraźniej, to była smutna rzeczywistość.
- Uspokój się. Musimy teraz zająć się obozem i Teneshą- zaśmiałem
się.
- No wiem.
- Dlaczego zająć Teneshą- Piper, odwróciła wzrok.
Tylko ja i Annabeth wiedzieliśmy, ze od momentu, kiedy Jason
zostawił ją dla jakieś innej laski, i zranił ją przy całym obozie, zaczęła gustować
w dziewczynach. Mnie to nie przeszkadza.
Ale czy Teneshie nie będzie? Chociaż patrząc na to, jak się w nią
wgapiała..
- Co teraz będzie?
- W jakim sensie Nico?
- Nadchodzi wojna... A Annabeth nie ma.
- Zaraz ci przywalę- warknęła Piper, patrząc na mnie. Odsunąłem
się od niej.- Nie rozmawiajmy teraz o tym.
- Nie, Nico ma racje. Musimy być przygotowani.
- Co oni mogli jej obiecać?- Spytałem patrząc w niebo.
- Chyba się domyślam- wtrąciła nieśmiało Piper.
- Nie chce mi Się w to wierzyć, że po tylu latach..
- Tobie?! Co ja mam powiedzieć?- Westchnąłem smutno.
- Chodźmy, zobaczyć, jak idzie Teneshie spotkanie z Panem D.
Przepraszamy za błędy.
~~ Tenesha Tale Diana Jackson.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz